Wszedłem powoli, na łapie, która nie dawno się zrosła była wielka blizna, gdzie to skóra się połączyła i jeszcze nie zdarzyła porosnąć sierścią. Zacząłem iść powoli w kierunku jakiegoś drzewa. Noc spowiła już ta krainę, więc mnie w ogóle nie było widać w trawie. Jedyne co to niebieski oczy, które świeciły światłem odbitym z gwiazd.